Śmiało można powiedzieć, że popularność marki Rolex na przestrzeni kilku ostatnich lat niemalże sięgnęła gwiazd. O ich czasomierzach słyszał w zasadzie każdy, a na wszystkie topowe męskie modele trzeba się ustawiać w bardzo, ale to bardzo długich kolejkach, czasem nawet nie wiedząc, czy zostało się faktycznie wpisanym na listę oczekujących. Nic więc dziwnego, że oczy większości ludzi zainteresowanych zegarkami, nieustannie spoglądają w kierunku Rolexa. Podczas gdy ceny nowych zegarków szybowały w górę, kolekcjonerzy zaczęli zagłębiać się dalej i dalej w historyczne modele tej marki i wyciągać coraz to nowe perełki.
Dla mnie jedną z tych perełek jest Rolex Oysterdate 6694.
Model 6694 został zaprezentowany w 1959 roku i był produkowany do końca lat 80-tych. Egzemplarz, który miałem okazję testować pochodzi z 1978 i jest wyposażony w manualny cal. 1225. Tak, jest to zegarek z naciągiem ręcznym, o czym świadczy fakt, że na tarczy nie zobaczymy zwyczajowego napisu “Perpetual”, charakterystycznego dla automatycznych werków tej marki. Mechanizm jest łożyskowany na 17 kamieniach, a jego rezerwa chodu na papierze wynosi 58 godzin. Należy również pamiętać, że nie jest on wyposażony w funkcję szybkiej zmiany daty tzw. quick set, co może nam zabierać nieco więcej czasu przy nastawianiu. Mi osobiście to nie przeszkadza, a nawet dodaje uroku temu nieco starszemu zegarkowi. Mam po prostu więcej okazji na interakcje z nim, nic nie cieszy tak, jak nakręcanie pięknego czasomierza w tym cyfrowym świecie. Przy okazji na bieżąco sprawdzam czy nie występują jakieś nieprawidłowości w jego pracy. Tak już mam z vintage’ami.
Rzeczą która od razu się rzuca w oczy jest jego rozmiar, czyli skromne 34mm. Nie dajcie się jednak zwieść. W praktyce wiąże się to z dużą wygodą i klasą. Bez problemu zmieści się pod mankiet koszuli, a świetnie wygląda również do bluzy czy podkoszulka. Dodatkowo tarcza w jasnym kolorze i stosunkowo cienki bezel dodają mu optycznie wielkości. Jest też bardzo lekki i często zapominałem, że go mam na nadgarstku. Swoją cegiełkę, myślę że nawet dosyć sporą, dokłada do tego starszy typ bransolety Oyster. Szerokość między uszami to 19mm i schodzi się do aż 15 przy zapięciu.
Mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach, a w przypadku tarczy Rolexa Oysterdate, w zasadzie, w proporcjach. Jest to szalenie prosty zegarek, natomiast właśnie takie konstrukcje najciężej zaprojektować, aby cieszyły oko. Osobiście jestem dużym fanem korony umieszczonej na godzinie dwunastej. Równocześnie przełamuje jednorodność innych indeksów i jest niezwykle symetryczna. Na tarczy znajdziemy też charakterystyczny datownik na godzinie trzeciej, jak przystało na Rolexa i model z “Date” w nazwie. Tym co szczególnie chwyciło mnie za serce są ostro zakończone wskazówki, których nie uświadczymy w nowoczesnych modelach. Mimo iż przypominają w dużym stopniu te spotykane w Datejustach, to jednak ten mały szczegół nadaje im lekko innego kolorytu. Są dodatkowo wypełnione trytem i pokryte piękną patyną, która doskonale współgra z tą na kropkach umieszczonych nad indeksami godzinowymi. Tryt był domyślnie wykorzystywany jako materiał fluorescencyjny w zegarkach Rolexa do 1998 roku, a o jego zastosowaniu świadczy mały napis pod godziną szóstą “T SWISS T”. Jako wisienkę na torcie zostawiłem sam kolor cyferblatu - srebrny sunburst o cudownej strukturze. Za każdym razem jak sprawdzałem godzinę w ciągu dnia, przekręcałem czasomierz tak, aby tarcza złapała trochę więcej światła, a mój wewnętrzny dzieciak mógł uśmiechnąć się od ucha do ucha.
Przez kilka ostatnich dni Oysterdate nie schodził z mojego nadgarstka i szczerze mówiąc urzekł mnie swoją prostotą. Im dłużej siedzę w zegarkach, tym bardziej zwracam się w kierunku mniejszych kopert i klarownych cyferblatów. Oysterdate’a 6694 możemy już kupić za około 14-15 tysięcy złotych, a dostajemy świetny, bardzo uniwersalny i wspaniale wyważony zegarek na bransolecie Oyster od najbardziej cenionego producenta na świecie. Doskonale sprawdzi się na nadgarstkach do 17cm zarówno Panów, jak i Pań, a biorąc pod uwagę fakt, że utrzymuje swoją wartość, myślę, że jest to jeden z ciekawszych pomysłów na codzienny czasomierz Rolexa w rozsądnych pieniądzach.
napisał Aleksander Szewczyk
Ten konkretny egzemplarz jest obecnie dostępny w Sklepie Rarist: